Czerń, tylko czerń, więcej mrocznej głębokiej czerni. Jej wzrok nie dostrzegał żadnej innej barwy poza odrzuconym przez tęczę czarnym smolistym kolorem. „Halo?” Zapytała niemal bezdźwięcznie przez zesztywniałe mięśnie głosowe. Nie usłyszała jednak nic poza głuchą ciszą, która przenikała jej ciało niczym minusowa temperatura podczas srogiej zimy. „Lumos” wypowiedziała zaklęcie oświetlające wyciągając do przodu otwartą dłoń, jednak miejsce w którym się znajdowała blokowało możliwość używania mocy magicznej. Wykonała powolny obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni, następnie chcąc znaleźć wyjście z egipskich ciemności zrobiła niepewny krok do przodu. Znieruchomiała czując pod stopami na wpół twardy grunt, który zdawał się zapadać pod jej stopami. Choć nic nie krępowało jej ruchów myśl o przesunięciu się w którymkolwiek kierunku przynajmniej o milimetr zaczęła budzić w niej uczucie coraz większego lęku. Nie miała pojęcia co się stało, ani gdzie się znajduje. Obawiała się najgorszego, a gęsia skórka stała się pierwszym objawem jej strachu. Veronica nie należała do najodważniejszych, ale tchórzem również nie była, jednak w tym momencie błądziła pomiędzy dzielnym brnięciem przed siebie w celu znalezienia drogi ucieczki, a bojaźliwym płaczem.
Ukucnęła przykładając drżące dłonie do skroni.
-Spokojnie Ronnie... spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Głęboki wdech i wydech. Skup się. Pomyśl co na Twoim miejscu zrobiłby Mephisto... Pewnie zionąłby ogniem jak oszalały. - Westchnęła. Zamknęła oczy i choć obraz wcale nie uległ zmianie dał jej możliwość chociaż na chwilę poczuć się bezpieczniej.
-Ależ Ty wyrosłaś. Nie mogę wyjść z podziwu jaka jesteś teraz piękna. Pewnie każdy młodzieniec się za Tobą ogląda. - Niezwykle znajomy, barwny, lekko ochrypnięty kobiecy głos rozbrzmiał w jej uszach niczym dźwięk ulubionego instrumentu. Zapach pieczonego ciasta drożdżowego połaskotał jej delikatny zmysł węchu i pobudził pusty żołądek. Uniosła powieki, a rozszerzone w zaskoczeniu źrenice znieruchomiały na widok starszej kobiety siedzącej w ulubionym fotelu z tomem księgi zaklęć zakazanych położonym na kolanach. Pogrążone w ciemności otoczenie przybrało teraz formę salonu z dawnego domu w którym spędziła niemal całe swoje dzieciństwo. Przenikliwą ciszę zastąpił dźwięk trzaskającego drewna, które w kamiennym palenisku było pożerane przez wygłodniały ogień. - Nie patrz się na mnie w taki dziwny sposób kochana. - Ronnie podniosła się do pionu i z niedowierzaniem zapytała.
-B-Babcia?
-A któż by inny moja droga? - Uśmiechnęła się szeroko ukazując rząd pożółkłych, wybrakowanych zębów.
-Ale... Ale jak to możliwe? Przecież Ty... Przecież byłam na Twoim pogrzebie... Widziałam... Byłaś martwa...
-A czy powiedziałam Ci, że nie jestem martwa? - Zapytała retorycznie. - Widzisz Ronnie, ktoś rzucił na Ciebie pewne zaklęcie, a moja obecność to zwykły wytwór Twojej wyobraźni. Jestem tu, a jednocześnie mnie nie ma. Moim jedynym zadaniem jest wyjawić Ci pewne informacje, których użytkownik nie mógł przekazać Ci osobiście. Tak właśnie działa ten czar. Niezwykłe prawda?
-Jakie zaklęcie? Jaki użytkownik? Nic z tego nie rozumiem! - Uniosła nieco ton. - Chcesz mi powiedzieć, że to wszystko mi się śni?! Czemu więc, wszystko jest takie prawdziwe?!
-Rozumiem Twoją złość, jednak to nie jest teraz istotne. Ważne jest to co Ci zaraz powiem więc słuchaj uważnie. - Wyraz jej twarzy uległ zmianie. Z beztroskiej, uśmiechniętej od ucha do ucha staruszki przeobraziła się w kobietę o zabójczo poważnym spojrzeniu. - Wszystko co teraz usłyszysz musisz zachować dla siebie, nie możesz o tym nikomu powiedzieć. Zrozumiałaś? - Veronica mimowolnie przytaknęła głową. Rzadko była świadkiem takiej nagłej zmiany charakteru u staruszki, ale gdy już taka sytuacja miała miejsce zawsze z towarzyszącym jej uczuciem bezradności spuszczała wzrok. - Dobrze więc. - Wilhelmina zamknęła oczy i na chwilę odpłynęła we własnych wspomnieniach. Wydawała się być bardzo skupiona zupełnie jakby z wyostrzoną uwagą szukała odpowiedniej księgi w bibliotece zwanej umysłem. - Nie znam wszystkich szczegółów, ale z największą dokładnością postaram się nakreślić Ci sytuację w jakiej się znalazłaś. - Ronnie usiadła na miękkim dywanie. Oplotła ręce na nogach podkulonych pod brodę i nie mając innego wyboru z uwagą zaczęła przysłuchiwać się temu co ma do powiedzenia kobieta. - Zacznę od samego początku, od epicentrum całej tej niedorzecznej historii. Zaznaczam tylko, że staniesz się teraz jedną z niewielu osób, które poznały prawdę. I głównie dlatego będziesz musiała na siebie uważać.
-Uważać na siebie?
-Znajomość prawdy dla wielu skończyła się rychłą śmiercią, dlatego jak już wspominałam nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Pamiętaj, ściany mają uszy. - Wstała z fotela i z księgą w dłoni podeszła do okna zza którym rozpościerał się widok na przysypany śniegiem ukochany ogród, który za życia stanowił jej oazę spokoju. - Lata temu pewien mężczyzna, Riley Grant poprzysiągł, że pewnego dnia zrówna Ministerstwo Magii z ziemią. Był to niezwykle potężny czarownik, człowiek o wielkiej sile, ale i zepsutym, przepełnionym gniewem sercu. Jego umysł pochłonęła mroczna otchłań przez co wyzbył się wszystkiego co piękne i dobre w życiu. Porzucił rodzinę oddając się w ręce samotności. Z czasem całkiem oszalał. Powoli i skutecznie wcielał w życie swoje coraz to gorsze knowania, które drobnymi krokami chyliły Ministerstwo ku upadkowi. Jedyne czego pragnął to zniszczyć cały system prawny i wyzwolić magię. I prawie mu się to udało. Gdy przyszło mu zadać ostateczny cios, który miał zniszczyć Ministerstwo od środka, ktoś mu przeszkodził. Pewien bohater, ktoś kto mimo wszystko go kochał; ktoś kto chciał go ocalić, chronić od złego, a przed wszystkim powstrzymać. Rozpętała się walka trwająca cały dzień i noc, którą Riley Grant przegrał z kretesem. Jednak cena za zwycięstwo jaką musiał przypłacić bohater była niezwykle wysoka. Pewnie domyślasz się co się z nim stało? - Zwróciła się do wnuczki.
-To wydaje się dość oczywiste. Bohater zginął w imię Ministerstwa.
-Dokładnie tak było, jednak to nie wszystko. Bohater nie zginął z ręki Granta, tylko z własnej. Popełnił samobójstwo pozwalając antagoniście uciec przed zbliżającymi się oddziałami wojsk Ministerstwa. Riley Grant walczył samotnie dlatego jego pierwotny plan się nie powiódł, teraz jednak posiadł wielu sojuszników, którzy jako całość tworzą grupę bezimiennych antagonistów i są niemal gotowi do kolejnego ataku. Brakuje im tylko pewnego elementu, który zapewniłby im zwycięstwo: bardzo potężnej księgi oraz dziewczyny, która potrafi niezwykłe rzeczy.
-Wspomnianą księgą jest ta, którą mi podarowałaś, a tą dziewczyną jestem ja, czy tak? - Mimo że zadała to pytanie wcale nie chciała znać na nie odpowiedzi. Tak naprawdę miała nadzieję, że staruszka pokręci przecząco głową, a ona w jednej chwili obudzi się z tego dziwnego i pokręconego snu. To jednak nie mogło się stać. Kobieta potwierdziła wszystko lekkim skinieniem głowy.
-Przez cztery dekady byłam strażniczką księgi, chroniłam ją przed złem czającym się na świecie, pilnowałam jak oka w głowie oraz przestudiowałam każde zaklęcie w niej zawarte. Po mojej śmierci Ty przejęłaś ten obowiązek. Ronnie, teraz ogromna odpowiedzialność spoczywa na Twoich barkach. Pamiętaj, nie możesz pozwolić aby ten tom trafił w niepowołane ręce, zwłaszcza w ręce Riley'a Granta. On czai się na Ciebie; czeka na Twoje potknięcie. - Podeszła do dziewczyny i uklękła przed nią z trudem. Spojrzała jej głęboko w oczy tym samym łapiąc jej tęczówki w pułapkę nazywaną kontaktem wzrokowym z którego nie potrafiła się uwolnić. - Przeniesienie Cię do Hogwartu nie jest przypadkowe. Ten człowiek zaplanował to wszystko. Zwrócenie uwagi ministerstwa na Twoją osobę również jest częścią jego planu. On chce żebyś czuła się osaczona, żeby nadmiar tego wszystkiego Cię przytłoczył, żeby w Twoim sercu zrodził się strach, który wykorzysta przeciwko Tobie. Riley, jego zło sięgnie po Ciebie; będzie próbował Cię zmanipulować, owinąć wokół palca, przekonać Cię abyś do niego dołączyła. Będzie próbował wszystkiego. Musisz uważać. Ten mężczyzna jest cierpliwy, a jego dewiza brzmi „Krok po kroku po trupach do celu”. Ronnie, powiedz, że to do Ciebie dotarło, że rozumiesz i że nie dasz mu żadnej satysfakcji. - Położyła dłoń na jej ramieniu chcąc dodać jej odwagi. Jednak ciało dziewczyny zesztywniało. Odnosiła wrażenie jakby każda kończyna, każdy mięsień, każda komórka jej ciała powoli zamieniała się w ciężkie kloce drewna. Setki myśli rozpoczęły nierówną walkę we wnętrzu jej głowy i choć miała wiele pytań oraz mnóstwo do powiedzenia to nie potrafiła się odezwać. Zdobyła się jedynie na kilka słów szczerości.
-Ja... ta księga... przepraszam... ukradziono mi ją... - Ronnie schowała twarz w dłoniach ledwo powstrzymując się od płaczu. Obawiała się reakcji babci. Z sercem niespokojnie bijącym w jej piersi wyczekiwała uniesionego tonu jej głosu i dźwięku roztrzaskiwanego wazonu, który stał nieopodal. Jednak zamiast napadu szału staruszka okazała niezwykłe ciepło i pogłaskała swoją wnuczkę po głowie.
-Nie martw się, księga jest teraz u Twojego boku. - Ronnie spojrzała na kobietę zatapiając się w jej promiennym, pełnym miłości wyrazie twarzy. Tak jak za dawnych lat przyjrzała się dokładnie jej oczom pełnym babcinej troski i licznym bruzdom będącym oznaką zmęczenia ciężką długoletnią pracą. Podobnie jak za czasów, gdy była mała dodało jej to otuchy. - Tak jak Riley ma swoich popleczników, tak i Ty masz swojego sojusznika; kogoś kto wie o wszystkim; kto pomaga Ci z ukrycia. To właśnie ta osoba odzyskała dla Ciebie księgę i sprawiła, że teraz możemy ze sobą porozmawiać. - Postać kobiety zaczęła delikatnie rozmazywać się w powietrzu niczym mgła podczas letniego poranku. - Moje drogie dziecko. - Objęła wnuczkę ramionami przykładając jej twarz do swojej piersi w której nie biło już serce. - Pora się pożegnać, jednak wiedz, że nie jesteś sama, masz przyjaciół, mnie i Jarvisa w swoim sercu, Mephistophelesa i cichego obrońcę. Masz w sobie siłę by pokonać wszystkie przeciwności, musisz tylko w siebie uwierzyć. Wiem, że cokolwiek przyniesie los, że przeszkody, które napotkasz na swojej drodze tylko Cię wzmocnią. I pamiętaj miłość to najsilniejsza magia, a ja Cię kocham i w Ciebie wierzę. A mój ostatni babciny rozkaz dla Ciebie brzmi: brnij przed siebie z podniesioną głową. Dobrze?
-Dlaczego? - Zapytała łamiącym się głosem.
-Bo świat nie jest taki zły jak Ci się wydaje. - Postać kobiety zniknęła posyłając dziewczynie ostatni pożegnalny uśmiech.
Uniosła powieki spod których od dłużej chwili wypływał rwący potok słono-gorzkich łez. Zrzuciła z siebie kołdrę i usiadła na skraju miękkiego materaca. Przetarła oczy rękawem białej eleganckiej koszuli po czym skierowała spojrzenie na stojącą obok szafeczkę nocną zawaloną wieloma do niczego niepotrzebnymi przedmiotami. Wśród bałaganu leżała księga, ta której z dniem dzisiejszym stała się oficjalnym strażnikiem. Wzięła ją do ręki, przewertowała delikatnie strony, aby upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu. Pogładziła okładkę dłonią i przycisnęła mocno do siebie.
-Też Cię kocham babciu. Dam z siebie wszystko. - Szepnęła.
~♠~
T.B.C
Aww... uwaga będę ryczeć! ;^; ... d-dobra powstrzymuje się. Nie wiem czemu ale takiego typu rozdziały zawsze, jak to powiedziałaś nie sprawiają, że "rzygam tęczą" a robi mi się przeraźliwie ciężko na sercu. Ty to zawsze wiesz, jak zagrać mi na uczuciach, co? Jak ty to robisz? Spotkałyśmy się kiedyś na drodze i po pijaku zwierzyłam ci się ze wszystkich sekretów? XD Madziu jesteś niesamowita uwielbiam ciebie i twoje opowiadanie oraz JAK ZAWSZE nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Szczęśliwego nowego roku! Zdrowia, słodyczy oraz weny, bo wena ważna jest. Pozdrawiam cię serdecznie i idę po chusteczki bo mi się oczy pocą od tych całych wrażeń. Buziaki~
OdpowiedzUsuń*Zasiada w łódce i z niepokojem przed nadchodzącym potopem łez trzyma ciężkie drewniane wiosło* - czekaj! Jak to się powstrzymałaś?!; Bardzo się Cieszę, że moja "twórczość" ma na Ciebie taki wpływ. I powiem szczerze: to całkiem prawdopodobne, że spotkałyśmy się kiedyś na drodze biorąc pod uwagę fakt, że Twoje opowiadanie działa na mnie w podobny sposób. Pewnie dokonałyśmy czegoś niesamowitego jak rezonans dusz, czy coś w tym stylu. ;w; W każdym razie dziękuję Ci bardzo! Tobie również życzę szczęśliwego nowego roku! Żebyś się realizowała dalej w tym co lubisz; Żeby wena towarzyszyła Ci niczym anioł stróż; Żeby spełniło się wszystko czego sobie zażyczysz!
UsuńPozdrawiam ~ ❤
Warto było czekać na rozdział, cieszę się, że pojawił się tak szybko! Naprawdę mi się podobał, byłam w niezłym szoku, gdy pojawiła się babcia Roonie. "Przecież ona nie żyję". Pomyślałam wtedy. No ale cóż... dobrze, że się pojawiła, to mam nadzieję pomogło w jakimś stopniu Roonie. Uwielbiam Twoje opowiadanie, piszesz tak prawdziwie, łatwo utożsamić się z uczuciami bohaterki, no bynajmniej mi. No cóż... jestem ciekawa tego jej "obrońcy", choć jestem prawie pewna kto nim jest, może mnie zaskoczysz, albo moje przypuszczenia okażą się prawdziwe. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że wena będzie Ci dopisywać i pojawi się on niebawem. Choć nie oczekuję, że pojawi on się bardzo szybko, bo wena bywa kapryśna. Czasem pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i, życzę dużo weny! Niech przyjdzie i zostanie na zawsze ;)
kocham tego typu rozdziały, uczucia aż emanują ode mnie w trakcie czytania <3 ślicznie tu wszystko ujęłaś i opisy i dialogi. W końcu historia nabiera co raz to więcej kształtów. Nie mogę się doczekać co dalej <3
OdpowiedzUsuńWeny Mój Homarku <3
Hey odkryłam dopiero co twoje opowiadanie i ciekawi mnie ile ono ma mieć rozdziałów? Tak koło :) a do tego chcę dodać ze się zakochałam w twoim ff ♡ więc będę stałą czytelniczką ! Życzę dużo dużo bardzo bardzo dużo i jeszcze raz dużo weny !
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję! Jest mi naprawdę bardzo miło. ❤
UsuńCo do tego ile rozdziałów będzie mieć Wspólny Kociołek nie jestem w stanie powiedzieć w znacznym przybliżeniu. Historia dopiero się zaczęła, a mój plan wydarzeń jest bardzo długi i rozbity na kilka aktów z których jeden dopiero się zaczyna -> tudzież planowane właśnie halloween. Śmiało mogę jedynie powiedzieć, że na pewno będzie ich od około 100 wzwyż. Mam nadzieję, że ta ilość nie zniechęca do dalszego śledzenia bloga. c:
Pozdrawiam~
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńChyba przez przypadek usunęłam Twój komentarz. Chyba ja, a jeśli tak to przepraszam. ;-;
Usuń"Harry Potter" tak bardzo mi obcy (╥_╥). Dlatego ograniczam wchodzenie na blogi o tej tematyce do minimum. Jest kilka, które mimo tego, że nie znam fabuły tej powieści/filmu to czytam bo jest coś, co po prostu mi się w tych historiach podoba. I nie inaczej jest tu *.* Chociaż nie wiem co tu się wyrabia, to przeczytanie tego rozdziału jakoś tak mnie ścisnęło w gardle... "świat nie jest taki zły jak Ci się wydaje" - tyle razy to słyszałam, a mimo to dalej jakoś tak napawają mnie te słowa optymizmem. Nawet, jeśli mówi je babcia, tym bardziej zmarła jak mniemam. Albo złe konteksty wyciągam...
OdpowiedzUsuńOk! Podciągam rękawy i czytam, widzę, 18 rozdziałów wstecz... Dam radę!
Z nowym rozdziałem na pewno będę na bieżąco ^^
Bardzo mi się podoba jak piszesz ^-^ Przyjemnie się czyta, więc pewnie szybko nadrobię luki. Na pewno będę czytać dalej <3
Żałuję tylko, że wcześniej tu nie zajrzałam...
Trzymaj się ciepło i weny życzę ♥
Hahaha! Nawet nie wiesz jak bardzo wiem co czujesz, co prawda nie mówię tu o Harrym Potterze, ale często trafiam na blogi o zupełnie obcej mi tematyce.
UsuńOgólnie dziękuję bardzo! Czuję się bardzo zmotywowana do dalszej pracy. Mam nadzieję, że moje rozdziały będą coraz ciekawsze i wciągniesz się w moje opowiadanie jeszcze bardziej!~ ❤
Cóż, przyznam szczerze, że ten rozdział bardzo mnie zaskoczył. Pozytywnie oczywiście. Czytając poprzedni myślałam, że życiu Ronnie coś zagraża. Czytając ten miałam wrażenie, że ktoś usiłują ją uwięzić w jakiejś mrocznej komnacie wspomnień, w której stanie się mroczną skorupą bez krzty człowieczeństwa. A Tu proszę! Ukochana babcia, której tak bardzo się nie spodziewałam i która tak bardzo polubiłam. <3
OdpowiedzUsuńNadal uwielbiam babkę Wilhelminę! A teraz, teraz kiedy znam spoilery i wiem kto jest kim, jeszcze bardziej pragnę byś w końcu zaczęła pisać. Musisz to zrobic Madziu, musisz.
OdpowiedzUsuń