„Śniegiem zmywam krew, lecz jej nic nie zgłuszy — słyszę dziwny śpiew w czarnym zamku duszy.”

Rozdział 9 - Zapach ziół i medykamentów

Edytuj post

Ból powodowany przez płomienie otulające białe jak mleko dłonie.
Strach na myśl o utracie czegoś ważnego.
Cierpienie za sprawą Pancy, która posunie się do wszystkiego, aby tylko zadowolić swoje wielkie jak ocean ego.
Nic nie czuła kiedy bez namysłu włożyła dłonie w sam środek płonącego paleniska. Jej umysł opadł bezdźwięcznie na dno głębokiego jeziora w szczelnie zamkniętej skrzyni wygłuszając przy tym wszystkie zmysły. Była jak pusta porcelanowa urna, która rozkruszy się na drobne kawałki pod wpływem silnego wstrząsu. Jedyna rzecz jaka trzymała ją w ryzach była fotografia, którą jeszcze mogła uratować. W głowie rozbrzmiewała jej pojedyncza myśl „ratuj swój skarb, dłonie nie są ważne” , która niczym ostry szpikulec wbity w bark nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Zdjęcie - dla niektórych bezwartościowy kawałek lśniącego papieru; dla niej choć bezcenne miało największą wartość. Albowiem była ostatnią pamiątką przedstawiającą wizerunek świętej pamięci przyjaciela z dzieciństwa.
Nim ogień zdążył strawić fotografię w całości chwyciła ją w dłonie i wyrywając z objęć jaskrawych płomieni ugasiła na kamiennej posadzce nerwowo uderzając rękami o podłoże. Papier był miejscami nadpalony, lekko zmarszczony i oblany czarnym cieniem nie z niewielką dziurką po środku, ale dwie uśmiechnięte postacie choć już nie tak barwne nadal były widoczne. Odetchnęła z ulgą widząc,  że kolorowy druk nie uległ całkowitemu zniszczeniu. 
-Co Ty wyprawiasz?! - Poczuła jak ktoś łapie ją pod pachami i odciąga od ognia przy którym nadal była za blisko. - Oszalałaś?! - Usłyszała głos młodego Malfoya, który sprawił, że wróciła do rzeczywistości. W salonie zebrało się wiele osób i jak przystało na sztuczny tłum robili więcej zamieszania i hałasu niż dobrego. Draco spojrzał na dłonie dziewczyny i zaklął cicho. 
-To wariatka. Rzuciła się w ogień bez powodu. - Pancy choć nie obchodziła jej krzywda Ronnie to spośród wszystkich świadków tego zdarzenia miała najbardziej zaskoczony wyraz twarzy, który szybko zastąpiła zalotnym uśmiechem w kierunku blondyna. Chłopak jednak był przejęty postępowaniem klęczącej na ziemi uczennicy przez co nie mogła liczyć nawet na odrobinę jego uwagi. Reakcja czarnowłosej była czymś czego nikt nie mógł się spodziewać. Bo kto normalny rzuca się w płomienie za kawałkiem papieru? Wspomniana „wariatka” odetchnęła głęboko dwa albo trzy razy. Podniosła się z trudem z chłodnej podłogi. Utrzymując równowagę podeszła do Pancy ze spojrzeniem godnym niejednego psychopaty. Złapała ją za kołnierz świeżej śnieżnobiałej koszuli i tonem opanowanym, ale jednocześnie ostrym jak setka mieczy rzekła:
-Tak. Masz rację. Jestem wariatką. - Nie odrywała wzroku od zwężających się w strachu źrenic Pancy. - Wariatką, która sprawi, że spotka Cię coś niewyobrażalnie złego. - Zaciskała obrzękłe dłonie coraz mocniej na jedwabnym materiale, a żywo czerwona, poparzona skóra pełna pęcherzy napięła się powodując ogromny, przeszywający ból, który nieświadomie ignorowała. - Pewnego dnia zakopię Cię żywcem w ziemi zostawiając niewielki dopływ tlenu, po kilku dniach zacznę zalewać otwór wodą, aż ostatecznie zginiesz z braku powietrze. Co Ty na to? 
-T-To Ciebie spotka coś złego jak tylko spróbujesz mi coś zrobić. - Odparła Pancy niemalże jednym tchem udając opanowanie choć tak naprawdę była przerażona. Ronnie patrzyła na nią przez chwilę.
-Myślałam, że masz trochę więcej przyzwoitości. - Rozluźniła uścisk. - Gdybyś okazała skruchę i przeprosiła może byłabym skłonna Ci wybaczyć. Masz szczęście, że zdjęcie nie spłonęło inaczej nie byłabym taka miła. I wiesz co? „Tylko wariaci są coś warci.” * - Zacytowała fragment z ulubionej książki odnośnie bycia kimś normalnym inaczej. Puściła kołnierz dziewczyny i dopiero teraz poczuła jak bardzo bolą ją dłonie. Wykrzywiła twarz w grymasie. Odsunęła się o krok do tyłu uderzając plecami o tors stojącego za nią Draco. Palące uczucie stawało się coraz silniejsze do tego stopnia, że ciało przestało jej słuchać. Straciła przytomność. Opadła bezwładnie w dół. Została złapana w ostatniej chwili przez Malfoya co uchroniło ją przed rozbiciem głowy o bruk.

♠ 

Szedł korytarzem z dziewczyną na rekach. Nieprzytomną z poparzonymi dłońmi i bezwładnie opierającą głowę o jego ciało. Twarz Ronnie była spokojna jakby przez jej zamknięte powieki mógł dostrzec co wyrażają jej lśniące, miodowe tęczówki. Fleki w oksfordach, które miał na nogach uderzały gwałtownie o podłogę wydając przy tym charakterystyczny stukoczący dźwięk. Ostrożnie, ale w miarę szybkim tempem wchodził po schodach na piętro gdzie znajdowało się tak zwane Skrzydło Szpitalne Hogwartu. Spoglądał to raz przed siebie to na nią upewniając się, czy nadal nie odzyskała świadomości. Wszedł przez otwarte drzwi do ogromnej sali w której unosił się specyficzny zapach ziół i medykamentów, aż zanadto kojarzący mu się ze śmiercią. Draco nie znosił tej woni, która uderzyła mu do nozdrzy jak powiew silnego wiatru. Przeszedł na koniec rzędu starych szpitalnych łóżek ustawionych po obu stronach podłużnego pomieszczenia pooddzielanych od siebie metalowymi szafkami nocnymi i poszarzałymi parawanami. Położył ją na jednym z posłań, które lekko zapadło się pod ciężarem jej ciała. Zwołana przez niego pielęgniarka podeszła do nich z przygotowanymi w lnianym koszyku niezbędnymi specyfikami i bandażami do opatrywania ran oraz wiaderkiem zimnej wody. Poppy Pomfrey sprawowała opiekę nad niewielkim szkolnym szpitalem będąc również jedyną sanitariuszką w zamku. Miała naturalnie zmęczony wyraz twarzy przez co wyglądała jakby spała sporadycznie po dwie albo trzy godziny dziennie. Niesforne siwe włosy spinała w krótki warkocz z tyłu głowy, które zawsze skrywała bo białym lekarskim czepkiem. Nosiła długą, bordową suknię ze sztywnym dopasowanym do szyi kołnierzem, a także biały fartuch przewiązany kokardą na plecach.
-Nie minął nawet tydzień, a już miałam przypadek rozbitej głowy i złamanej ręki, a teraz te oprzenia. Nie chcę wiedzieć co się jeszcze wydarzy w tym roku. - Na brak zajęć nie mogła narzekać, ale pomoc innym najwidoczniej sprawiała jej dużo przyjemności. Przemyła poparzone miejsca wilgotną ściereczką, następnie nałożyła specjalny okład i sprawnie owinęła skórę bandażem z lnu, o którym mówiło się, że szybciej leczył rany. Mimo, że dłonie nie miały długiego kontaktu z ogniem to i tak nabawiła się ostrych poparzeń. Zupełnie jakby papier był trwalszy od jej mlecznej skóry. Kiedy kobieta zakończyła czynność chowając resztę środków z powrotem do koszyka przyniosła leki przeciwbólowe i wodę, które miała zażyć jak się obudzi. Przeprowadziła jeszcze krótki wywiad z chłopakiem odnośnie przyczyny wypadku co było potrzebne do uzupełnienia karty pacjenta. Po wykonaniu wszystkich niezbędnych rzeczy opuściła salę zostawiając ich samych nakazując Draco, żeby został przy niej dopóki nie wróci.
Podsunął krzesło bliżej niej  i siadając na nim okrakiem oparł ręce na oparciu siedziska. Wyciągnął z kieszeni fotografię, którą podniósł podczas kłótni dziewczyn w salonie dormitorium. Spoglądał na zniszczony, zabrudzony kadr z nutą zazdrości w oczach. Zastanawiał się kim był chłopiec ze zdjęcia i dlaczego Ronnie była skłonna poświęcić swoje zdrowie dla pojedynczej odbitki. Przekładał nadpalony papier z ręki do ręki nie odwracając wzroku od wizerunku dwójki uśmiechniętych dzieci, ostatecznie odłożył go na znajdująca się obok szafkę nocną nie chcąc go jeszcze bardziej uszkodzić. Towarzyszył jej w ciszy, którą od czasu do czasu przerywały głośne grzmoty spowodowane burzą która rozpętała się na dobre. Wsłuchiwał się w jej delikatny niczym płatki kwiatów oddech. Popchnięty przez ciekawość dotknął jej bladego policzka, miękkiego i gładkiego niczym jedwab. Po chwili jednak zabrał rękę spłoszony drżeniem powiek dziewczyny.

♠ 

Otoczona przez ciemność. W głuchej ciszy. Samotna niczym zagubione zwierzę. Leżała wpatrując się w nicość. Nie czuła ciała, prawdopodobnie egzystowała we własnej świadomości. Stan który ogarnął jej duszę był bliżej nieokreślony jednak odnosiła wrażenie, że spędziła w taki sposób całą wieczność. Nie miało znaczenia czy ma otwarte oczy, czy zamknięte, jedyne co widziała to czerń tak głęboką, że aż w niej tonęła. Dużo myślała, o wszystkim i o niczym, dzięki czemu wydawało się, że czas, który w tym stanie nie istniał płynie szybciej.
Poczuła jakby na policzek spadła jej kropla lodowatego deszczu, która niesfornie spłynęła w dół. Zimny dotyk był kojący i niezwykle znajomy. Mrok panujący dookoła rozmywał się przez wdzierającą się do tego świata jasność. Wyrywano ją z objęć samotności.
Otworzyła oczy mrużąc je na widok jasnego, rażącego światła. Kiedy przyzwyczaiła wzrok do panującej dookoła jasnoty rozejrzała się niepewnie zaczynając od poszarzałego parawanu stojącego po prawej stronie, rzędu starych łóżek naprzeciw niej i kończąc na siedzącym po lewej stronie blondynie o błyszczących, szarych tęczówkach w których utkwiła spojrzenie.
-Obudziłaś się? - Zadał bardzo pospolite i jakby nie patrzeć durne pytanie, ale nic innego nie przyszło mu w tym momencie do głowy. Ronnie podniosła się do pozycji siedzącej wykrzywiając twarz w grymasie bólu, kiedy podparła swój ciężar na okaleczonych dłoniach. 
-Gdzie jestem? - Spytała choć momentalnie się domyśliła widząc opatrunki i całe wyposażenie ogromnego pomieszczenia, do tego ten przenikliwy zapach lekarstw przyprawiający o mdłości.
-W skrzydle szpitalnym szkoły. Wsadziłaś ręce do kominka i oto efekt. - Wskazał na założone opatrunki.
-No tak... - Spojrzała we wskazane przez niego miejsce. Poruszyła palcami i ponownie poczuła ból.
-Trzymaj. - Podał jej tabletki ułożone na białej papierowej serwetce i szklankę z wodą. Spojrzała na niego podejrzliwie jak na truciciela. - Boli, prawda? Więc weź i nie patrz tak na mnie. - Bez sprzeciwu połknęła kolejno dwa środki przeciwbólowe popijając zawartością szklanego naczynia.
-Dziękuję. Znowu mnie uratowałeś. - Posłała mu niemalże niewidoczny, ale ciepły uśmiech, przez co serce zakołatało mu o jeden ton szybciej.
-Nie dziękuj. Źle bym się czuł gdybym nie zareagował. - Odebrał od niej pustą szklankę i odstawił na miejsce.
-Pogwałciłoby to Twój kodeks Prefekta. Rozumiem.
-Nie... To nie dlatego, że jestem Prefektem. - Zaciął się. -  Z resztą nieważne. - Nie naciskała widząc jego zakłopotany wyraz twarzy.
-Pewnie chcesz wiedzieć czemu zrobiłam coś tak głupiego? - Spojrzała na leżącą obok fotografię i wzięła ją do ręki.
-Nie ukrywam, że chciałbym znać powód dla którego nurkujesz w płomienie, ale jeśli nie chcesz mi tego mówić to...
-Nie. - Przerwała mu. - Chce powiedzieć. Chociaż tak mogę się odwdzięczyć za okazaną pomoc. - Zamilkł i siadając wygodniej na krześle podparł brodę o śródręcze.
-To może wydać się głupie. Tak naprawdę sama nie jestem pewna dlaczego wsadziłam ręce w ogień. To było jak odruch. Niekontrolowane, nieprzemyślane. Choć i tak nie miałam czasu na zastanawianie się nad konsekwencjami tego czynu. To zdjęcie... - Pogładziła je obandażowanymi opuszkami, spoglądając na nie nostalgicznie. - jest dla mnie jedną z ważniejszych rzeczy w moim życiu.
-Dlaczego jest dla Ciebie takie ważne? - Spytał bacznie obserwując każdy jej najdrobniejszy ruch warg i dłoni.
-To ostatni uwieczniony moment na którym jestem z dawnym przyjacielem. Pamiątka jedyna w swoim rodzaju. 
-Dawnym. - Zamyślił się. -  Masz na myśli, że...
-Nie żyje. Umarł dawno temu na moich oczach. - Opowiedziała mu to z głębokim zaufaniem, którym mało kogo potrafiła obdarzyć. Nie licząc Tanyi nikomu innemu o tym nie powiedziała. Oczywiście nie wdawała się w bardziej mroczne i mrożące krew w żyłach szczegóły. O tym nie mógł wiedzieć, o tym, że to była jej wina. Przynajmniej nie teraz dopóki nie miała stuprocentowej pewności, że może powiedzieć mu o wszystkim. - Myślisz, że ratowanie cennych rzeczy nawet za cenę zdrowia jest głupotą? 
-To nie głupota, a szczera odwaga. Po poznaniu prawdy będąc na Twoim miejscu zapewne postąpiłbym tak samo. - Ujął to w taki sposób jakby ją chwalił. Nie ukrywała, że zrobiło jej się dzięki temu miło.
-Cieszę się, że tak myślisz. Tylko proszę. Nie mów nikomu o tym co Ci powiedziałam. Jesteś drugą osobą, której odważyłam się to wyznać. To tajemnica. - Obiecał tak jak go prosiła. Nie powiedziałby o tym nikomu choćby mieli go chłostać. Nie sądził, że kiedykolwiek podzieli z nim jakiś sekret bynajmniej wcale się tego nie spodziewał. 
Po kilku kolejnych minutach wróciła Pani Pomfrey oznajmując, że Draco powinien udać się na następne zajęcia, które niebawem się zaczną. Przyniosła kolejne leki, wymieniła kilka zdań z pacjentką po czym udała się do swojego gabinetu.
-Jak Cię wypiszą zabierzemy się za warzenie eliksiru. Do tego czasu postaram się wszystko przygotować. - Wstał z krzesła i odstawił je na bok tak aby pielęgniarka się o nie nie przewróciła, kiedy przyjdzie doglądać chorych, a raczej chorej o ile nikt więcej się tu nie pojawi.
-Przepraszam, że zostawiam to na Twojej głowie. 
-Nie przejmuj się. Za to napiszesz sprawozdanie z procesu warzenia. - Wychodząc zatrzymał się jeszcze przy framudze aby raz jeszcze na nią spojrzeć. To co zobaczył zamurowało go. Ronnie płakała przykładając zdjęcie do piersi. 



~♠~

T.B.C

8 komentarzy

  1. Było zajebiście,:-) :-) piszesz mega super fajnie ,:-) kiedy next ?, pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Rozdziały wstawiam w każdy wtorek, czyli za tydzień pojawi się kolejny. c:

      Usuń
  2. Oj tam, kiedy coś jest wciągające interpunkcja jest tylko dodatkiem ;3
    Mam nadzieje, że Pancy umrze w męczarniach na jakie zasługuje. Draco taki bohaterki, och i ach <3 Moje myśli już wędrują wokół jakiejś namiętnej "przygody". Przepraszam ale to silniejsze.
    Boże, daj mi siły abym wytrwała do następnego wtorku!

    Niechaj wena będzie z Tobą~!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach i och! Czemu Ty potrafisz zawsze tak zajebiście ubrać wszystko w słowa?
    IMHO to był jeden z ciekawszych rozdziałów i nie mogę się doczekać kolejnych! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Nic dodać nic ująć. Jeśli Ronnie będzie potrzebowała pomocy, to niech śmiało wali, Pancy sobie pocierpi ^^
    Czekam na następny. Czasu i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Te niewinne flirty z Draco, ach... aż serducho mocniej bije na samą myśl. Podoba mi się to jak zbliżają się do siebie, co raz bardziej i bardziej, to takie... magiczne :) w całkowitym znaczeniu, tego słowa. Jak zawsze świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę ubolewam, że Draco to pizda ;_;.

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów.