„Śniegiem zmywam krew, lecz jej nic nie zgłuszy — słyszę dziwny śpiew w czarnym zamku duszy.”

Rozdział 15 - Zebranie czterech Prefektów

Edytuj post

W sali gdzie urzędował zgorzkniały jak zawsze profesor Severus Snape panowała niezwykle napięta atmosfera, którą z łatwością można było ciąć nożem jak biszkoptowe ciasto i serwować jako deser po nieudanym świątecznym obiedzie. Uczniowie dobrani w pary z zapartym tchem kolejno podchodzili do stanowiska, gdzie nauczyciel zajmował się oceną miesięcznych projektów dotyczących przyrządzenia eliksiru wiggenowego. Na dźwięk jego lodowatego tonu serce stawało w gardle. Po plecach przechodził nieprzyjemny dreszcz poprzedzony spojrzeniem godnym jadowitego węża skierowanym w stronę dwójki delikwentów, których projekt okazał się szóstym z kolei niewypałem doprowadzającym do śmierci kolejnego szczura przeznaczonego do testów. Snape nie szczędził sobie okrutnych słów mających na celu zburzyć w uczniach ich pewność siebie: „Nie odróżniacie koloru zielonego od szarego? Czyżbyście zamienili się oczami z upośledzonym kundlem?”, „To cuchnie gorzej niż fekalia”, „Zamiast eliksiru leczniczego wyszła Wam bomba biologiczna”, „Wracajcie na miejsce. Nawet nie muszę tego sprawdzać, od razu widać, że coś sknociliście” - To był zaledwie zalążek jego niekontrolowanego wycieku sarkastycznych i nieuprzejmych uwag. Miał w sobie nadmiar negatywnych emocji i pewnie z tego powodu postanowił dokonać oceny na lekcji zamiast po; musiał się choć odrobinę wyładować inaczej mechanizm odpowiadający za bycie znienawidzonym przez wszystkich zostałby uszkodzony.
Ronnie wraz z Draco zajmowali miejsce przy ścianie w drugiej ławce od końca. Jako jedyni nie przejmowali się aktualną sytuacją; nie mieli ku temu powodu, już znali rezultat jaki daje przyrządzony przez nich eliksir. Ona beztrosko rysowała Kiełczuchy Puchate* na lekko zagniecionym arkuszu. On wbijał spojrzenie w sufit zatracając się we własnych myślach. Kilka dni temu odbył z Gregorym rozmowę, dość dziwną, która tylko bardziej namąciła mu w głowie. 
-Powiedz Draco... Podoba Ci się Ronnie? - Zapytał prosto z mostu nie owijając w bawełnę i jak gdyby nigdy nic. Opadł Ciężko na schludnie posłane łóżko i kątem oka obserwował reakcję siedzącego przy biurku z nosem w książce do astronomii przyjaciela. Nagłe i dziwne pytanie zmusiło Malfoya do zaprzestania czynności.
-O czym Ty mówisz? - Odwrócił się w stronę Gregorego i uniósł pytająco brew. 
-Wiem, że nigdy nie rozmawiamy na tego typu tematy... - Usiadł po turecku jakby to pomogło mu skupić myśli. - …ale odkąd Ronnie się tu pojawiła jesteś jakiś inny. 
-To znaczy?
-Wydajesz się być po raz pierwszy w życiu szczęśliwy. Przyjaźnimy się od lat, a ja nigdy nie widziałem w twoich oczach tego błysku. Nie mówię, że to coś złego. Szczerze, cieszę się widząc Cię takiego.
-Dostałeś tłuczkiem na treningu? Ogarnij się i daj mi spokój, jestem zajęty. - Odparł i wrócił do swoich spraw, które ponownie przerwał Goyle.
-Mógłbyś być bardziej szczery. Widzę jak na nią patrzysz. Coś musi być na rzeczy. Jako Twój przyjaciel chcę pomóc Ci to zrozumieć bo wiem, że nigdy nie obcowałeś z takimi uczuciami i pewnie ciężko jest Ci to sobie uwiadomić. - Zdawał sobie sprawę, że zachowuje się wobec Draco zbyt nachalnie, ale chciał dobrze. Malfoy westchnął ciężko. Wstał z krzesła i wymijając leżące na podłodze rupiecie usiadł na swoim łóżku niechętnie łapiąc kontakt wzrokowy z Gregorym.
-Jak posłucham Cię przez pięć minut to dasz mi spokój i zamkniesz się na resztę wieczoru? 
-Pod warunkiem, że powiesz co Ci siedzi w głowie, albo raczej w Twoim zimnym, skamieniałym sercu. - Uśmiechnął się tryumfalnie i wytężył słuch w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Mam ochotę wrócić do lektury o...
-Nie o to mi chodzi! Pytam o Ronnie! 
-Ech... Uparty jesteś. Denerwujesz mnie. - Podrapał się po głowie z dezaprobatą. - Ronnie jest po prostu inna. Gdy z nią przebywam dziwnie się czuję. Zadowolony?
-Brakuje Ci jej gdy nie ma jej obok? 
-Dajże spokój... -  Draco zmarszczył brwi z irytacją
-Właśnie takiej reakcji się spodziewałem. - Powiedział zadowolony z siebie. - Teraz mam pewność i uwierz mi, wiem to z własnego doświadczenia... zakochałeś się. 
„Ja, Draco Malfoy zakochany?” Zadrwił sam z siebie. Miał ochotę napluć komuś w twarz, do tego nie specjalnie wierzył w przeczucie przyjaciela. Zdawał sobie sprawę, że coś jest nie tak, ale nie chciał interpretować tego w taki sposób jak Gregory, który wydawałoby się, że wie o nim więcej niż on sam. Na głowie miał inne sprawy, głównie związane z rodzicami z którymi każde spotkanie kończyło się kolejną bezsensowną awanturą. Od rozpoczęcia roku otrzymał od matki dziesięć listów, każdy o tej samej treści; na żaden nie odpisał. Kobieta we wszystkich pismach poruszała temat jego przyszłości starając się nakłonić syna do zainteresowania się sprawunkami rodzinnego interesu, którego część przejmie na swoje barki po ukończeniu szkoły. Jego rodzina od setek lat zajmowała się produkcją szat magicznych wysokiej klasy, najszybszych mioteł oraz różdżek o najrzadszych i specyficznych rdzeniach, a jakby tego było mało produkowali najdroższe i najbardziej wykwintne czerwone wino na całym świecie. Dla Draco jednak nie było to coś czym chciał się zajmować.
-Draco? - Poczuł dotyk na ramieniu, który wyrwał go z głębokiego zamyślenia. - Zaraz nasza kolej. - Ronnie sięgnęła po pudełko z fiolkami i plik kartek w pomniejszonym formacie zawierający sprawozdanie z całego przebiegu warzenia eliksiru. Wstała od ławki i ruszyła w kierunku mężczyzny, który wyrzucił ciało kolejnego martwego gryzonia do blaszanego wiadra. Draco podążył za nią i po chwili oboje stali vis a vis z profesorem, który z każdą kolejną sekundą był coraz bardziej rozsierdzony. 
-Panna Sheffield i Pan Malfoy... w Was pokładam jeszcze szczątki mojej upadłej nadziei. - Stwierdził biorąc do ręki jedną fiolkę, której zawartość miała idealny odcień zielonego. Odpieczętował buteleczkę i odstawił na specjalny mosiężny stojaczek. Sięgnął do klatki po następnego szczura. Ułożył go na drewnianym klocku i silnie przytrzymując go za karczek wbił niesterylizowany skalpel pomiędzy kręgi, przekręcił o sześćdziesiąt stopni, a następnie przeciągnął ostrze o trzy centymetry wzdłuż kręgosłupa. Zwierzę wydało z siebie przeraźliwy, pełen cierpienia pisk. Ronnie odwróciła głowę na widok tryskającej krwi, której kilka kropel zabrudziło arkusz ze sprawozdaniem. Snape naprał pipetą odrobinę leczniczej cieszy i napoił poranione stworzenie. Eliksir zadziałał niemal natychmiast zabliźniając rozcięcie. Severus bez słowa zamknął zdrowego już szczura w oddzielnej klatce i przelotnie przejrzał dokumentacje. - Wszystko jest  idealne. Wiem, że Malfoy nie byłby w stanie sam tego przyrządzić... Powiedz mi Panno Sheffield, czy w tej do obrzydzenia przesłodzonej akademii Beuaxbatons przerabiałaś już ten temat?
-Nie nabyłam tej umiejętności w Beauxbatons. - Odparła.
-Och... - Jego czarne jak węgiel tęczówki wpatrywały się w nią polemicznie. - W takim razie skąd znałaś tak prosty sposób jego wykonania? - Rzucił plikiem kartek ozdobionym w eleganckie pismo dziewczyny, a spinacz trzymający całość w ryzach zsunął się powodując szeleszczący deszcz. Ronnie zacisnęła wargi powstrzymując niegrzeczną uwagę nanoszącą się jej na język. 
-Kiedyś pomagałam pewnej osobie przy jego tworzeniu. 
-Kim była ta osoba? - Kiedy przychodziło co do czego był strasznie natrętny, a ponoć nigdy nie interesowało go życie innych, zwłaszcza swoich podopiecznych. Prawdopodobnie wywiad który rozpoczął należał do elementu obserwacji jej zachowania co miał umieścić w późniejszym raporcie dla dyrektora.
-To nie ma znaczenia. - Babcia stanowiła ważną część w jej życiu, a jej imię było dla niej zbyt cenne. Nie mogła ot tak każdemu o niej wspominać.
-Może Twoja szczeniacka osoba zbyt krótko przebywa w tej szkole, ale wiedz, że nie toleruję takich odpowiedzi.
-Panie Profesorze... - Draco chciał dopowiedzieć coś od siebie w celu załagodzenia sytuacji póki atmosfera była jeszcze w miarę znośna, ale podniesiony ton głosu Ronnie mu przerwał.
-Co panu da znajomość nazwiska nieboszczyka?! - Rzuciła dając upust emocji. Snape zamilkł na dłuższą chwilę, dając Ronnie czas na zastanowienie się nad sobą. Gdy dotarło do niej, że mogła ugryźć się w język i powiedzieć byle jakie nazwisko było już za późno. Nie zdążyła nawet przeprosić.
-Za projekt otrzymujecie ocenę pozytywną jednak za Twój brak wychowania nie przyznam Wam należytych punktów. Siadajcie. - Bez słowa wrócili na swoje miejsce, a Severus wybrał następną parę do odstrzału. Pod koniec zajęć wiadomym było kogo czekają lekcje dodatkowe, ile punktów zyskano lub utracono i, że zaledwie trzydzieści pięć procent klasy wykonało eliksir poprawnie. 
-Przepraszam. Przeze mnie nie dostaliśmy punktów. - Powiedziała kiedy lekcja dobiegła końca i wszyscy opuścili salę.
-Nie przepraszaj. Gdyby nie Ty kolejny szczur by nie przeżył, a ja zapewne skończyłbym jak większość z negatywną oceną i dodatkowym planem zajęć. - W zupełności wystarczył mu fakt, że projekt ma już za sobą i to, że po dzisiejszej uczniowskiej katastrofie Snape nie prędko ogłosi temat kolejnego zadania. - Muszę iść na zebranie Prefektów. Do zobaczenia później. 
-Tak, do zobaczenia... 

♠ 

Pokój zebrań.
Samo centrum pomieszczenia.
Duży okrągły stół przy, którym stały ustawione cztery potężne krzesła
W pokoju pachniało kurzem i pergaminem muśniętym świeżym czarnym atramentem. Panujący we wnętrzu mrok zastąpiły jasne płomienie świeć, a blat stołu pokryła warstwa wypełnionych po brzegi teczek. Czworo Prefektów zajęło należne im miejsca. Penelopa Clearwater, prefekt domu Ravenclaw. Blondynka niskiego wzrostu  posiadająca bardzo charakterystyczny irlandzki akcent. Ernest 'Ernie' McMillan, prefekt domu Hufflepuff. Pasjonat w dziedzinie smokologii. Hermiona Granger, prefekt domu Gryffindor. Pymuska i Panna Potrójne W**. I na koniec Draco Malfoy, prefekt domu Slytherin. Ten, który nie chciał tu teraz być.
-Musimy zdecydować jakie wydarzenie odbędzie się podczas tegorocznego halloween. - Penelopa była spośród wszystkich zebranych najstarsza dlatego jako pierwsza zabrała głos. - Skompletowałam foldery z propozycjami uczniów, które zebraliśmy w zeszłym roku. - Podała każdemu kilkustronicową kopię listy pomysłów.
-„Sztuka w której mugole palą wiedźmy na stosie” … Ktoś ma chore aspiracje. - Hermiona zacytowała zdanie ze skryptu i natychmiast wykreśliła dany punkt z listy.
-„Pokaz sztucznych ogni i akrobacji na miotle” brzmi ciekawie. - Ernie znalazł coś co odpowiadało jego gustowi.
-Tylko dla Ciebie. - Skwitował Draco ze znudzeniem przerzucając strony.
-Nie rozumiem co Ty tu jeszcze robisz? Zawsze tylko marudzisz, gdy przychodzi nam zająć się sprawami organizacyjnymi. Może sam coś zaproponujesz Panie Wszystko-Mam-Gdzieś? - Hermionę jak zawsze oburzyło zachowanie Malfoya.
-A Ty jak zawsze musisz się wtrącić. Wiedz Panno Wkurzająca-Wszystko-Wiedząca, że mam pomysł w porównaniu z którym ten zbiór jest niczym. - Odparł pewny siebie. - Podchody.
-Podchody? Żartujesz? Uczniowie Hogwartu to nie przedszkolaki. Nikomu się to nie spodoba. 
-Nie, to jest genialne. - Poparła ten pomysł Penelopa. - Nigdy nie organizowaliśmy czegoś w czym każdy z uczniów mógłby wziąć udział. Podchody to świetny pomysł. 
-Ale Penelopo!
-Ja też uważam, że to dobry pomysł. Ciekawszy od akrobacji na miotle. - Zgodził się Ernie. Hermiona złapała się za głowę. W obecnym układzie było trzy do jednego, więc nie mogła zrobić nic innego jak poprzeć pomysł chłopaka, którego szczerze nienawidziła. 
Przez następną godzinę pracowali nad dość rozbudowanym planem halloweenowego wydarzenia. Sporządzili listę zasad podchodów, regulamin zabawy i ustalili co będzie główną nagrodą.


~♠~

T.B.C

*Kiełczuchy Puchate - Stworzenia, które pojawiły się w rozdziale  VIII
**Panna potrójne W - Wkurzająca-Wszystko-Wiedząca

4 komentarze

  1. Moja choroba odebrała moją wenę całkowicie wiec nie potrafię napisać nic poza tym, że było fajne i czekam na więcej. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O ! Halloween! <3 już się nie mogę doczekać o tym rozdziału! *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ronnie jest strasznie impulsywna, łatwo ulega emocją... ale cóż się jej dziwić, dużo przeżyła, pomimo tego, że jest taka impulsywna lubię w niej tę cechę. W każdym bądź razie rozdział był naprawdę wciągający. Snape, jak zwykle był oschły, to, że Ronnie tak wybuchła to w gruncie rzeczy, jego wina. Jestem ciekawa jak wypali to całe Halloween... ciekawe, czy wszystko pójdzie dobrze? Bo nigdy nic nie wiadomo, coś może pójść nie tak, na przykład bliźniacy wpadną na świetny pomysł zepsucia czegoś... byłoby wtedy ciekawie. No cóż, bez zbędnego już gadania, zabieram się za czytanie następnych rozdziałów.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten Snape prowokator. D; I w końcu Halloween!

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów.