Od dwóch, pełnych, okrągłych i chłodnych tygodni Hogwart pękał w szwach jak za ciasna marynarka zakładana na siłę od wysypu najświeższych plotek, momentami naciągniętych niczym gitarowe struny. Znacznie większa część z nich dotyczyła tegorocznego halloween tudzież zastanawiano się: Jakie wydarzenie zaplanowano na ten konkretny dzień? W gwoli ścisłości tylko prefekci czterech domów znali odpowiedź na powyższe pytanie i według ustalonych reguł do dnia trzydziestego pierwszego października tak miało pozostać. Jednak jak co roku na trzy do jednego tygodnia przed oczekiwanym przez wszystkich wydarzeniem w geście powstałej zupełnie przypadkowo tradycji uczniowie dokonywali zakładów. Młodzi czarodzieje obstawiali mniejsze lub większe kwoty w knutach lub syklach, czasami nawet w galeonach na najbardziej prawdopodobne ich zdaniem opcje. Wybierano pomysły z listy zakładów albo dopisywało się swój własny. Zwycięzca zgarniał siedemdziesiąt procent kwoty z puli, a reszta trafiała do organizatorów: Freda i Georga Weasleyów. Jeśli nikomu się nie udało, każdy mógł zażądać zwrotu pięćdziesięciu procent rzeczywistego wkładu. Nie brakowało również śmiałków, którzy podejmowali się próby włamania do pokoju narad prefektów w celu uzyskania kilku świeżych informacji - co po dziś dzień nikomu się jeszcze nie udało.
Inną sensacją okazał się być niedawno przybyły Aron Hewitt. Jak na osobę, która miała nie zwracać na siebie uwagi przyciągał jej zbyt wiele, a to wszystko przez wzgląd na jego nietypową urodę i dwukolorowe tęczówki. Heterochromia była czymś niezwykle rzadkim i interesującym dzięki temu dołączył do czołówki głównych tematów dziewczęcych rozmów na równi z nowym nauczycielem od obrony przed czarną magią Aidenem Lockem. Oboje byli w podobnym wieku i równie inteligentni co przystojni, a gdyby tylko chcieli mogliby konkurować o względy wszystkich młodych czarownic.
Aron każdego dnia poświęcał się swojemu zadaniu, które było ważne dla ministerstwa i jego osobistej reputacji. Pod pretekstem kontroli systemów obronnych zwiedzał szkolne korytarze, sale, dziedzińce i wszystkie pozostałe pomieszczenia do których uzyskał dostęp za bezpośrednią zgodą dyrektora Hogwartu. Choć był zaufanym wysłannikiem z ministerstwa to w coraz mniej sprawnych oczach Albusa Dumbledora był nikim innym jak zwykłym człowiekiem, którego obecność była absolutnie niepotrzebna. Wynikało to z obawy starca o Veronicę, a oprócz tego wiedział, że jeśli Pies-Z-Ministerstwa będzie się długo kręcił po zamku może wzbudzić niepotrzebne podejrzenia u uczniów i ich rodziców.
Podczas przerw chodził za Ronnie jak jej własny cień. Bacznie obserwował jak się zachowuje, z kim rozmawia i w jakich miejscach najczęściej przebywa za każdym razem starając się zauważyć coś co odbiegałoby od normy. Wszystko to robił z podwójną ostrożnością, nie wzbudzając podejrzeń, dokładnie tak jak mu nakazano. Jednak odkąd tu przybył nie zauważył ani jednej, nawet najmniejszej oznaki, że informacje o tej dziewczynie są prawdziwe. Dlatego postanowił dokonać czegoś na co nie uzyskał oficjalnego pozwolenia. Gdy rozbrzmiały dzwony oznaczające rozpoczęcie zajęć odczekał kilka minut, aż korytarze opustoszeją. Niepostrzeżenie zszedł do lochów i udał się do dormitorium ślizgonów. Stanął na wprost kamiennej ściany, koniec różdżki przyłożył do linii łączącej dwie części muru i wypowiedział zaklęcie złożone z kilku pokręconych słów przełamując hasło i tym samym sprawiając, że Krwawy Baron, duch domu nie zdawał sobie sprawy z obecności intruza. Wrota otworzyły się ukazując pochłonięty przez ciemność salon. Wszedł do środka. „Lumos” powiedział i posłużył się różdżką jak lampą naftową oświetlając sobie drogę. W oparciu o oznaczenie na schodach skierował się do żeńskiego dormitorium. Sprawdzał kolejno tabliczki z nazwiskami na drzwiach. Po minięciu kilku kolejnych pokoi znalazł ten na którym widniał napis „Eustice | Sheffield”. Przekręcił mosiężną klamkę i ramieniem popchnął drzwi do środka czemu towarzyszyło głośne skrzypnięcie zawiasów na dźwięk których mocno zacisnął zęby. W pomieszczeniu unosiła się lekka woń kwiatowych perfum Sheryl i rumianku, którym pachniała Ronnie. Rozejrzał się dookoła i zaczynając od lewej strony rozpoczął rewizję osobistą. Sprawdzał zawartość szuflad i kufrów, czytał listy, wertował książki, wszystko robił tak aby żadna z lokatorek nie spostrzegła się, że ktoś grzebał w ich rzeczach. Po trzydziestu minutach poszukiwań nie znalazł nic co byłoby warte choć odrobiny uwagi. Gdy był już bliski rezygnacji jego wzrok przykuła wystająca spod puchatej poduszki obita czarną skórą, poniszczona książka. Wziął ją do ręki i przejrzał uważnie czytając nagłówki. „Bingo” powiedział do siebie, gdy zrozumiał co zawiera w sobie ten tom. Była to jedna z niewielu kopii najstarszej księgi zaklęć, która dwieście lat temu została uznana za księgę zakazaną ponieważ zawierała formuły, których żaden czarodziej nie powinien używać. Schował przedmiot do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Nie zauważył jednak, że gdy to robił spomiędzy stron wysunął się ususzony onętek, który Ronnie dostała od nieznajomego będąc w Skrzydle Szpitalnym. Kwiat opadł lekko na podłogę łamiąc wpół delikatną, kruchą łodyżkę. Aron zadowolony z siebie opuścił pokój dziewczyn, dokładnie zamykając drzwi. Wyszedł z dormitorium, a następnie anulował zaklęcie dzięki któremu mógł dostać się do środka.
♠
Ostatnie lekcje dobiegły końca. Nareszcie każdy mógł zająć się sobą, odpocząć w samotności albo zrelaksować się w gronie bliskich przyjaciół. Jedni wracali do pokoi aby się uczyć, inni przesiadywali w salonach rozmawiając radośnie. Październik był w tym roku wyjątkowo paskudnie zimnym miesiącem dlatego nikt nie przebywał na dworze po zajęciach. Ronnie w drodze powrotnej z chatki Hagrida napawała się panującą dookoła ciszą. W rękach niosła zawiniętego w szalik Mephisto, który w ten sposób chronił się przed zimnem. Gdy szła wzdłuż wydeptanej ścieżki zauważyła w oddali ukrywających się za jednym z dziko rosnących tutaj krzewów braci bliźniaków Weasley. Podeszła tak cicho jak tylko potrafiła i pochylając się nad ich głowami zapytała:
-Co robicie? - Oboje odebrali to jako atak z zaskoczenia i w dezorientacji upadli z pozycji kucającej na pośladki. Rozejrzeli się dookoła napotykając rozbawiony wyraz twarzy Ronnie i skupiony wzrok Mephisto z którego nie mogli wyczytać żadnych emocji.
-Mówiłem Ci Fred, że powinieneś być bardziej czujny. Zobacz jak Ronnie łatwo nas podeszła. - Wyszeptał. Usiadł po turecku na chłodnej, wilgotnej trawie i gestem dłoni nakazał ciemnowłosej kucnąć obok niego.
-Przecież ustaliliśmy, że dzisiaj Ty pilnujesz tyłów. - Powiedział równie cicho Fred.
-Nie pamiętam niczego takiego.
-Nie chciałabym się wtrącać w wasz konflikt, ale wydaje mi się, że podczas tajnych, wspólnych akcji każdy indywidualnie powinien zachować czujność. I powiedzcie... dlaczego szepczemy ukrywając się w krzakach? - Zaskoczeni zamilkli na chwilę po czym spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-Ostatnimi czasy kogoś takiego jak Ty brakuje w naszej ekipie, gdy planujemy coś na większą skalę. - George uśmiechnął się szeroko komplementując tym samym jej spostrzegawczość.
-Może chcesz zostać naszą trzecią parą oczu? - Zapytał Fred.
-Nie dam Wam swoich gałek ocznych jeśli o to chodzi.
-Twoje gałki są bezpiecznie nie martw się. - Uspokoił ją George. - Jak już pewnie słyszałaś jesteśmy organizatorami zakładów dotyczących halloween i chcemy dowiedzieć się co zaplanowali prefekci na ten dzień żeby zgarnąć całą pulę dla siebie.
-Początkowo planowaliśmy szpiegować Erniego bo jest najsłabszy psychicznie... - Fred wskazał kciukiem na stojącego kilka metrów dalej chłopaka, który był głównym celem w ich planie. - … ale tak sobie właśnie pomyślałem widząc Ciebie, że dobrze dogadujesz się z Malfoyem, więc może chciałabyś nam pomóc? - Geroge natychmiast podłapał pomysł.
-W czym konkretnie?
-Nie daj się w nic wciągnąć, Ronnie. - Przestrzegł ją Mephistopheles na co wewnętrznie przytaknęła.
-Chodzi o to, że każdy prefekt wie co wydarzy się trzydziestego pierwszego października, a skoro Malfoy jest prefektem Slytherinu i masz z nim dobry kontakt to może mogłabyś spróbować wyciągnąć od niego kilka informacji? - Wyjaśnił Fred. Ronnie pochyliła głowę i zacisnęła wargi. Rozzłościła ją ta absurdalna prośba.
-O Halloween mówi się, że to czas w którym zmarli wracają z zaświatów. Nie lubię tego dnia. Dlatego nie chcę brać w tym udziału. Nie zrobię tego też dlatego, że byłoby to nie fair w stosunku do Draco. - Odparła spochmurniałym tonem. Dwaj bracia zrobili maślane oczy z nadzieją, że złamią ją choć odrobinę. - Z resztą i tak pewnie nic by mi nie powiedział.
-Czyżbyś bała się, że może Cię przez to przestać lubić? - Zapytał zrezygnowany George, a Fred nastawił uszu.
-Nie chcę żeby myślał o mnie źle.
-Nie powinnaś się tym przejmować. Draco Malfoy jest osobą, który nie docenia ludzi i ich uczuć. Można go nazwać bezdusznym człowiekiem. - Nie zgadzała się z tym co powiedział George. Choć znała go krótko, wiedziała, że ten opis do niego nie pasuje. Draco był dobrą osobą, tylko głęboko to w sobie ukrywał dlatego mało kto potrafił to dostrzec.
-Wcale tak nie uważam. Poza tym idąc tym tropem nic nie stracę próbując go zapytać, ale też nic nie zyskam bo z pewnością mi nie odpowie. Tak czy inaczej plan spaliłby na panewce. - Nie chciała się na nich złościć bo bardzo ich lubiła, ale nie spodobało jej się ich zachowanie choć doskonale rozumiała dlaczego mają co do niego takie podejście. W końcu od kilku lat trwa pomiędzy nimi konflikt.
-Dobrze, w takim razie nie naciskamy. I przepraszamy, mamy nadzieje, że ta prośba Cię to nie uraziła. - Powiedzieli równocześnie jak to często mieli w zwyczaju przez co już nie mogła się na nich gniewać.
-Zrobimy inaczej. - Wtrąciła kiedy oboje kontynuowali obserwację Erniego do którego podeszła Penelopa: Prefekt Ravenvlaw.
-Mephisto, jesteś w stanie usłyszeć o czym będą rozmawiać z tej odległości, prawda? - Zapytała kucając pomiędzy braćmi.
-Bez problemu. Ale nie uważasz, że to też nie ma sensu? Nie wiadomo nawet czy wspomną coś o tym całym Halloween.
-Nie dowiemy się póki nie spróbujemy. Powtarzaj mi wszystko co usłyszysz.
-„Musimy zorganizować jeszcze jedno spotkanie w tym tygodniu. Podobno w Halloween ma padać, więc nie wiem, czy nie powinniśmy czegoś zmienić. Jeśli będzie burza ostatni etap podchodów może okazać się za trudny do przejścia.” - Tylko tyle był w stanie usłyszeć ponieważ oboje z każdym kolejnym słowem się oddalali.
-Wychodzi na to, że Wasze wydarzenie to kilkuetapowe podchody z których ostatni prawdopodobnie odbędzie się na dworze. Mam nadzieję, że pomogłam. - Powtórzyła to co wydało jej się najważniejsze i w geście podziękowania pogłaskała Mephisto po głowie. Fred i George spojrzeli na nią zszokowani.
-Czekaj... Potrafisz czytać z ruchu warg? - Zapytał Fred nie bardzo rozumiejąc co się właśnie wydarzyło.
-Tak jakby...
-Genialna umiejętność! Fred czemu Ty tego nie potrafisz? - George zaprzestał szeptania i pewny, że to co powiedziała jest prawdą obmyślał w głowie listę rzeczy, które kupi za wygrane pieniądze.
-Mógłbym zapytać o to samo idioto... - Wycedził pod nosem po czym zwrócił się do Ronnie. - Jeśli nas nie okłamujesz to wygraną sumę podzielimy równo na trzy części między sobą.
-Nie potrzebuje tych pieniędzy. - Odparła. - A teraz wybaczcie, ściemnia się, Mephisto jest zimno, więc powinnam już wrócić do dormitorium.
W drodze do lochów poczuła na sobie czyjś wzrok. Spojrzała za siebie, gdy jej ciało przeszedł ostrzegawczy dreszcz jednak nikogo tam nie zauważyła.
-Coś się stało? - Zapytał Mephisto.
-Nie, nic, pewnie mi się zdawało. - Tak powiedziała, ale mimo to przyspieszyła kroku.
Za filarem podporowym w kierunku którego się obróciła stał Aron, który zapisał kolejne zdanie na jej temat w niewielkim notesie obitym cienką brązową skórą. Nakreślając ostatnie słowo zakończone kropką schował przedmiot do kieszeni uznając, że na dziś wystarczy szpiegowania. Jednak Ronnie stanowiła obiekt obserwacji jeszcze jednej osoby, której tęczówki w kolorze płynnego złota skupiły teraz swoją uwagę na odchodzącym w kierunku pokoi gościnnych Aronie. Oczy mężczyzny zalśniły delikatnie po czym sam zniknął pochłonięty przez mrok przeciwległego korytarza.
~♠~
T.B.C
Ach. <3 Halloweenowy klimat wkręca mi się coraz bardziej. Nie mogę się już doczekać, aż opiszesz ten cudny dzień.
OdpowiedzUsuńBoże jak ja nienawidzę tych sukinsynów co grzebią w cudzych rzeczach! Spalic gnoja! ;-;
Powodzenia i weny przy następnym rozdziale. ;3
Jeju... z każdym komentarzem nie mam pojęcia co napisać. Naprawdę rozdział mi się podobał, ale to co zrobił Aron... Ugh... ma szczęście, że go polubiłam i nie potrafię się gniewać, ale to była przesada z jego strony. Za zadanie miał tylko i wyłącznie boczne obserwowanie Ronnie, a nie grzebanie w jej rzeczach osobistych. Ronnie jest nieugięta, nawet Fred i George jej nie przekonali, ale i tak zyskali to co chcieli. ^^ Zabieram się za czytanie następnego rozdziału, bo niezmiernie ciekawi mnie reakcja Ronnie, gdy spostrzeże się, że tak cenna książka jej zginęła, a raczej została skradziona, no chyba, że Aron ją tylko pożyczył... kogo ja oszukuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny ^^
Wciąż jestem oburzona zachowaniem Aarona ;_;. Niech spłonie ;_;.
OdpowiedzUsuń